Planet of The Apes
O ile filmowe adaptacje gier są rozwiązaniem stosunkowo świeżym, o tyle odwrotna sytuacja – produkcji gier opartych o scenariusz filmu, swe zaczątki miała miejsce już w połowie lat ’80 zeszłego stulecia. Przygody Conana Barbarzyńcy, Supermana, czy też Batmana są tylko najjaskrawszymi przedstawicielami całej plejady powstałych wtedy tytułów…
Dziś mamy do czynienia z prawdziwym boomem w tej dziedzinie. Jeżeli bowiem film przesycony jest akcją, elementami walki oraz najnowocześniejszymi efektami specjalnymi, możemy być niemal pewnymi, iż w niedługim czasie jego fabuła stanie się kanwą kolejnej – w większym lub mniejszym stopniu dorównującej mu popularnością gry.
Z bohaterką niniejszej zapowiedzi sprawa ma się jednak zdecydowanie odmiennie. Kultowa w pewnych kręgach, a słynna już pewnie bez wyjątku „Planeta Małp” musiała bowiem czekać na zabłyśnięcie swej binarnej gwiazdy aż przez 33 lata (!!!), jakie upłynęły od momentu dziewiczego opuszczenia przezeń murów wytwórni filmowej. Fakt ten niewątpliwie poświadcza ponadczasowość ów obrazu. Wątpliwym wszak jest, jakoby za chociażby ćwierć wieku ktokolwiek miał w pamięci któryś z większości obecnie zalewających kina „hitów”.
Przed informatykami z nie mogącej poszczycić się dotychczas jakimś wyjątkowo spektakularnym sukcesem firmy Visiware stoi jednak niełatwe zadanie. Aby nie splamić tak długo trwającej legendy muszą pokazać oni światu produkt dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Co obiecują nam zatem na dzień dzisiejszy? Zobaczmy!
Gra, co chyba nie jest dla nikogo niespodzianką, będzie przygodówką z rozbudowanymi elementami akcji. Przykładów podobnych produkcji nie trzeba chyba nikomu przytaczać. Wszak pewna pani w zielonym podkoszulku już dawno uświadomiła nam, jak to wygląda w praktyce.
Fabuła dla wszystkich fanów kina SF z pewnością również nie okazuje się zaskoczeniem. Mamy do czynienia z odległą przyszłością, kiedy to po tysiącletniej wędrówce w kosmicznych odmętach amerykański astronauta rozbija się na nieznanej mu planecie. Po niedługim czasie odkrywa, iż panująca tu hierarchia „nieco” odbiega od znanej nam wszystkim. Planetą rządzą bowiem małpy. Ludzie zaś służą jedynie za materiał do eksperymentów. Ulisses – bo takie miano nosi nasza mała istotka – postanawia czym prędzej wziąć nogi za pas, nie wiedząc, iż tak naprawdę…No tak. Tyle wystarczy:)
W tym przypadku położono zdecydowanie większy nacisk na urozmaicenie sposobu w jaki przyjdzie nam zapoznawać się z otoczeniem. Autorzy postawili na jak najwierniejsze oddanie klimatu znanego z filmu, efektem czego kamery powinny nabrać żywotności starając ukazać nam przebieg akcji z jak najciekawszych pozycji. O ile wszystko zostanie odpowiednio dopracowane zapewniając nie tylko wrażenia wizualne, ale i łatwość sterowania (czego, jak pamiętamy z historii, częstokroć nie dawało się pogodzić) – o pozytywne odczucia w tym aspekcie będzie nietrudno.
Choć w ręce naszego dzielnego bohatera oddana zostanie broń w postaci standardowej strzelby, lasera, bądź też bardziej wymyślnej broni biologicznej o niewielkim zasięgu, to jednak ich użycie w wielu momentach nie okaże się być środkiem wiodącym ku wyznaczonemu celowi.
Musimy bowiem pamiętać, iż to my jesteśmy tutaj kimś obcym; zaszczutym niczym bezbronne zwierzątko przybyszem, któremu wręcz – wybaczcie mój sarkazm – nie wypada paradować z giwerą i pruć do wszystkiego, co tylko poruszy się przed jego oczyma. Kluczem do sukcesu okaże się więc przede wszystkim umiejętność ukrywania, bezszelestnego przemieszczania za plecami wrogich strażników i liczenia na to, iż nie obrócą się oni w tej pełnej rosnącego w nas napięcia chwili… Dopiero, gdy sytuacja nie pozwoli na inne rozwiązanie, będziemy mogli wyskoczyć z ukrycia i wdać się w strzelaninę pozwoliwszy na pełne ulgi ujście skrywanych dotąd emocji.
Kilkaset lokacji mieszczących się w około 70-ciu poziomach oferujących skrajne krajobrazy (od tajnych laboratoriów w których aż roi się od usidlonych ludzi, poprzez gwarne małpie wioski, aż po obiekty wojskowe) oraz odmienne sposoby rozgrywki (wiadomo, że małpki to zwierzęta stadne, więc raz ich duuużo, a raz wcale;) zapowiadają całkiem miłą zabawę. Trudno wprawdzie powiedzieć, czy „Planet of The Apes” zaskoczy nas czymś dotąd nieznanym, acz w końcu brak ów „czegoś” dotyczy całej masy znanych już tytułów, przy których mimo wszystko zabawa może być przednia.
Poczekamy, zobaczymy…premiera już lada moment!